sobota, 29 lipca 2017

Dunkierka - czyli Christopher Nolan ku przestrodze!




Jeden z bohaterów "Dunkierki" Christophera Nolana na pytanie dlaczego nie został w domu, ale pakuje się w sam środek piekła, odpowiada,że dlaczego miałby siedzieć w domu i patrzeć na to jak "giną nasze dzieci na wojnie którą sami wywołaliśmy". Nie pada w tym filmie dużo słów, bo reżyser postawił tym razem na obraz, który zamiast dialogów ma opowiedzieć nam historię jednej z najbardziej krwawych bitew II - ej wojny światowej, ale kiedy takowe już się pojawiają to ujmują bezpośrednio ściągnąć treści. No dobra, wiem że będę monotematyczny i pewnie coś jest na rzeczy, że ostatnio większość treści które dają mi do myślenia jeśli chodzi o film i literaturę odnoszę do współczesności, ale naprawdę nie da się tych rzeczy oddzielić. Najnowsze dzieło Christophera Nolana oprócz tego że porusza kwestie uniwersalne, to aż się prosi o to żeby zostać potraktowane jako przestroga dla urastających w siłę nastrojów nacjonalistycznych w naszym ( i nie tylko) kraju i chorych ambicji naszego rządu, wyrażających się często w bezczelnym prężeniu zapadniętej klaty na arenie międzynarodowej. 

Christopher Nolan przyzwyczaił swych widzów do tego, że tworzy nie tyle filmy co filozoficzne rozprawy, które zmuszają do refleksji jeszcze długo po seansie. Poraz kolejny mu się to udało, co trzeba zaznaczyć przy znacznym udziale znakomitej muzyki Hansa Zimmera, która to oddziałowywuje na nasze emocje z równie wielką mocą jak obraz autorstwa Nolana. "Dunkierka" to obok "Cienkiej czerwonej linii" chyba najbardziej pacyfistyczny film wojenny jaki widziałem. Już od samego początku seansu dominującym uczuciem jakie mi towarzyszyło była przytłaczająca wręcz bezsilność. Obserwowanie zmagań uciekających po porażce z Niemcami żołnierzy sił alianckich to zadanie wymagające nerwów ze stali i mocnego serca. Żołnierze tłoczą się na bombardowanym raz po raz z powietrza molo, a kiedy już jakimś cudem uda się im dostać na statek to padają ofiarą niemieckich U-botów. Toczą oni zażartą walkę o przetrwanie podczas której jedni zachowują do końca swój honor, a pozostali w obliczu spotkania ze śmiercią nie przebierają w środkach i często do głosu dochodzą najgorsze instynkty. Strach i przerażenie jakie towarzyszą im podczas starcia z bezlitosną machiną wojenną są wręcz namacalne. Momentami miałem wrażenie jak gdybym wraz z bohaterami filmu Nolana tłoczył się na wspomnianym molo i z przestrachem wpatrywał się w niebo. Odczuwałem wręcz ciśnienie w płucach i klaustrofobiczną panikę podczas gdy woda po ataku torpedy czy snajpera zalewała pokład statku, który miał być wybawieniem, a okazał się podwodną trumną. Od samego początku kibicujemy tym młodym chłopakom, aby się nie potopili, aby dotarli do domu i wściekamy się na dowódców, którzy rozrysowali im taki los w swoich sztabach, by potem zostawić ich samych. Ta nieobecność zresztą u Nolana przestaje być symboliczna, a staje się faktem bo oprócz komandora Boltona, który wzbudza wręcz współczucie realizując bezduszne ustalenia swych zwierzchników o ewakuacji żołnierzy jak najmniejszym kosztem przy ograniczonych do minimum środkach nie uświadczymy w "Dunkierce" relacji z obrad sztabowych. Kontrastem jest tu wzruszająca scena kiedy w obliczu zawodu strategów na ratunek żołnierzom przychodzą cywile na prywatnych jachtach czy kutrach rybackich. 

Tak jak nie ma u Nolana dowódców sztabów sił alianckich, podobnie rzecz się ma z nieobecnością na ekranie wroga. Niemców tu bowiem nie zobaczymy, a w zamian za to dowiemy się o ich przytłaczającej militarnej potędze poprzez żniwa jakie zbierają bomby, pociski i torpedy wystrzeliwane z powietrza, lądu i wody. To w zupełności wystarczy by podkreślić okrucieństwo wojny. Wojna u Nolana nie jest stawiana na piedestale, nie czyni on z niej czegoś pięknego i romantycznego, ale pokazuje jej bezsens, okrucieństwo i barbarzyństwo. Odczarowuje tym samym to, co od dziecka jest choćby nam Polakom wpajane poprzez kult zwycięstw, bohaterstwa i częściowego załamania przez wizję historii, gdzie były wojny słuszne i niesłuszne, gdzie wojny miały się brać z znikąd, gdzie każdy żołnierz stawał się automatycznie bohaterem. Taka propaganda, nad wyraz obecna w naszej przestrzeni publicznej przez nie mające końca trwanie w wojennej retoryce, jej symbolach i ciągłym jątrzeniu, udowadnianiu win i jednoczesnym zwalnianiu siebie z odpowiedzialności prowadzi poraz kolejny do konfliktu. Z nim już mamy do czynienia, kolejnym etapem może być wojna, a jest ona realna prędzej czy później, chyba że człowiek zacznie się w końcu uczyć na błędach i wyciągać wnioski. Może więc faktycznie zamiast maszerować ciągle w marszach, przystrojeni przy tym w wojenne symbole, zamiast rozkopywać zakopane już okopy, zamiast ulegać populistycznym i nacjonalistycznym politykom, kryjącym się pod płaszczykiem patriotyzmu, może warto zamiast tego usłyszeć przesłanie zawarte w takiej "Dunkierce", czy "Wołyniu". Dla mnie brzmi ono tak, że trzeba brać odpowiedzialność nie tylko za własne podwórko, ale uczyć się solidaryzmu europejskiego bo tylko on uchroni nas od kolejnego barbarzyństwa. Analogie pomiędzy tym co doprowadziło do wybuchu II wojny światowej, a nastrojami zmierzającymi do destabilizacji Europy obecnie są niewidoczne tylko dla ślepców i ignorantów. Podobnie rzecz się ma że wzrostem poparcia dla ruchów neofaszystowskich, nacjonalistycznych i innych tworów, których ideologia opiera się na kulcie siły. Politycy posługujący się taką retoryką zwykle pierwsi dekują się w sztabach kiedy ich zwolennicy kończą na frontach bitew takich jak tytułowa "Dunkierka" 

Może w końcu czas na refleksję zamiast ciągłego prężenia się i wojowania? Tyle, że pewnie Ci którzy powinni obejrzeć ten film ku przestrodze pewnie go nie zobaczą, albo zrozumieją go opacznie. Mimo wszystko serdecznie polecam, bo dla mnie to jeden z najważniejszych filmów jakie widziałem i to nie tylko w tym roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz