sobota, 31 grudnia 2016

Rankingi, rankingi - Osinski 2016 - czyli książkowe podsumowanie roku :)










Moje the best of 2016



Nie jestem jakimś wielkim fanem Sylwestra i ogólnie na cały ten szał imprez, petard, balów i innego ustrojstwa łącznie z karnawałem bym się zakopał pod kołdrą z dobrą książką bądź filmem,  ale cóż żyć trzeba,  nie można się całkiem od ludzi izolować, o przyjaciół trzeba dbać, świata bojkotować nie wypada więc trzeba by znaleźć coś co poprawi humor. 


U mnie doskonałą nagrodą pocieszenia jest okazja do wszelkiego rodzaju rankingów, zestawień i podsumowań na koniec roku. Z tego względu w najbliższym czasie znajdziecie ich kilka na blogu. Nie dlatego, że koniec roku,  że wypada,  trzeba,  bo można i nie lubić i olać, ale ja podchodzę do tego że to fajna okazja do wymiany linków,  paliwa duszy, sięgnięcia po rzeczy które gdzieś tam po drodze umknęły. Często gdzieś znajduje na takich zestawieniach książki, muzę czy filmy, które przeoczyłem i dlatego zawsze staram się zaglądać na te rankingi. Pomyślałem, że może jest więcej takich osób więc i ja poraz drugi już stworzę takie the Best of :) 


Sporo tego było, jestem właśnie w trakcie 190-ej książki w tym roku i od razu korzystając z okazji bardzo mocno Wam polecam "Syna" Phillppa Meyera. Kto wie czy też nie wyskoczy na moją półkę "Ulubione" na lubimyczytac.pl. Znajduje się na niej sporo,  bo równe 20 książek przeczytanych w zeszłym roku :) z nich właśnie wybrałem te najlepsze :) w ogóle okazuje się, że jestem szczęściarzem i dobrze dobieram swe lektury,  bo wśród ocenionych przeze mnie mało jest pozycji które kompletnie nie przypadły mi do gustu. Więc do rzeczy :


Autor roku - Andrzej Stasiuk





podobno ( tak przynajmniej twierdzi Łukasz Orbitowski)  człowiek na różnych etapach swojego życia zmienia swoje fascynacje i zmianie ulega w związku z tym jego ulubiony pisarz. U mnie różnie było, kiedyś skradł moją duszę Marek Hłasko, a teraz jest to Andrzej Stasiuk - za to że dociera do moich najgłębiej skrytych lęków, niepokojów, myśli. Mam wrażenie, że odbiera świat w taki sposób jak ja i wszystko co do tej pory przeczytałem, a wyszło z pod jego ręki do mnie trafiło. Z tego co wnoszę po jego twórczości i wypowiedziach to kieruje się w życiu podobną filozofią i stąd pewnie to pokrewieństwo dusz. Tyle,  że on w odróżnieniu ode mnie potrafi to opisać i przelać na papier  :) A oto książki Andrzeja Stasiuka, których opinię są u mnie na blogu: Osiołkiem, Kucając , Dojczland , Życie to jednak strata jest, Biały kruk, Opowieści galicyjskie, Wschód, Dziennik pisany później, Jak zostałem pisarzem ( próba autobiografii intelektualnej ), Taksim, Grochów, Mury Hebronu 



Książka roku : tu będą trzy książki - 








Mógłbym długo opowiadać o tej książce ( niektórzy odczuli to na własnej skórze ) , ale myślę, że warto by każdy sam sobie doszedł do swoich wniosków i prawd z tej książki. Ma ona bowiem taką wartość bezcenną, że autorka stawia ważne pytania dotyczące ogólnego sensu naszego istnienia, a nie daje gotowych odpowiedzi. Cały czas jednocześnie zaznacza, że prawda jest złożona i składa się z sumy odpowiedzi. Wszystko to pozbawione jest jakiegoś pseudointelektualnego bełkotu dzięki temu, że cała rzecz toczy się w baśniowej scenerii pięknie wykreowanego świata z którego trudno mi było odchodzić. "Hats of to this Lady" śpiewał Titus z Acid Drinkers i te słowa wydają mi się idealne do określenia tego co czuję obecnie w stosunku do mądrości Olgi Tokarczuk i jakże jej zazdroszczę tej umiejętności widzenia świata, z której mi pozostaje czerpać tyle ile potrafię. "Prawiek i inne czasy" to jedna z ważniejszych książek, które czytałem w życiu. Serdecznie ją Wam polecam !






Już od pierwszych stron tego reportażu towarzyszyło mi uczucie gniewu. Dawno nikomu nie udało się u mnie wzbudzić tego uczucia na taką skalę poprzez książkę. Momentami nachodziła mnie refleksja, że tak właśnie powinien brzmieć tytuł tej książki - "Gniew". " Ale, że ponad siedemset stron o głodzie? " - zapytała moja przyjaciółka. Takie same miałem wątpliwości, kiedy pierwszy raz zobaczyłem to wielkie tomiszcze w zapowiedziach - Czy aby nie będzie to książka przegadana? Z drugiej jednak strony objętość tej książki tym bardziej pobudziła moją ciekawość i gdzieś pod skórą już wtedy czułem, że muszę ją przeczytać. Powiem jedno - NIE ŻAŁUJĘ! Nie zmienia to faktu, iż czasem świadomość pewnych rzeczy budzi w nas taki bunt, taką wściekłość, kosztuje tyle nerwów iż można sobie zadać pytanie po co sobie to człowiek robi i bierze na głowę taki ciężki kaliber. Moim zdaniem to nasz obowiązek - przynajmniej wiedzieć - bo nasze emocje to jest tak naprawdę mały koszt w perspektywie ludzi , którzy umierają na taką skalę przy cichym przyzwoleniu społeczeństwa międzynarodowego.







Ostatni raz książka pochłonęła mnie w taki sposób kiedy jeszcze będąc małolatem czytałem "Hrabiego Monte Christo". Nieraz sięgałem po książkę z nadzieją, że przeżyje choćby namiastkę tego stanu. Długo towarzyszył mi w związku z tym niedosyt aż w końcu w moje ręce trafił "Shantaram". W dalszym ciągu nie chcę sprawdzać chyba na ile ta książka rzeczywiście jest opowieścią autobiograficzną, bo moja wyobraźnia została rozbudzona w taki sposób że trudno będzie się pozbierać po tej książce i pewnie długo jeszcze będzie żyła we mnie. Zresztą jaki jest sens roztrząsać na ile to co tu opisane spotkało autora książki w rzeczywistości, a na ile to luźna narracja.


Rożne opinie słyszałem na temat "Shantaram" i mimo, że w większości są to opinie bardzo pozytywne, to czym bardziej poznawałem historię Lina, tym bardziej z zapartym tchem wciągałem się w tamten świat i oczom nie mogłem uwierzyć, kiedy czytałem pojedyncze opinie, że to nuda. To oczywiście kwestia gustu i określonej wrażliwości decyduje czy książka się podoba czy nie i nie zrozumcie mnie źle - przy całym szacunku dla prawa subiektywnej oceny - wszystko można powiedzieć o tej książce, ale nie to że jest ona nudna. Nic tak nie oddaje moich odczuć przy lekturze Shanataram jak słowa Marcina Mellera - "Nigdy w życiu nie kupiłem tak wielu egzemplarzy jakiejś książki na prezenty dla przyjaciół. Wszyscy są wdzięczni. To jak przypadek ciężkiego uzależnienia: jeżeli przeczytasz kilka pierwszych stron, jesteś stracony dla bliskich i pracy na nadchodzący czas”. Jak dla mnie nie ma w tej entuzjastycznej opinii cienia przesady.



Wyróznienie - Depesze - Michael Herr
                         Wydawnictwo Karakter




Dobra, przyznaje się bez bicia, że wyróżnienie dla książki i wydawnictwa znalazło się w podsumowaniu roku z powodów nie tylko literackich - ogólnie rzecz biorąc pamiętajcie wszem i wobec, że WOJNIE pod każdą postacią trzeba mówić stanowcze NIE ! "Depesze", a tym bardziej , Wydawnictwo Karakter zasługuje na uznanie za to, że ta książka w końcu po tylu latach (sprawdźcie sami po ilu, a doznacie szoku ) w końcu ukazała się w Polsce. Myślę, że każdy po jej przeczytaniu zakrzyknie wraz z Zackiem De La Rocha : "Fuck the war!" bo tak jak każda wojna zasługuje na potępienie tak wojna w Wietnamie jest na samym szczycie rankingu tych najbardziej bezsensownych konfliktów zbrojnych i to zarówno jeśli weźmiemy pod uwagę jej genezę jak i to w jaki sposób była prowadzona. Książka Herra uchodzi za kultową jeśli chodzi o swój gatunek, aczkolwiek można mieć trudność tak naprawdę z określeniem co to za gatunek właściwie. Mam problem z zakwalifikowaniem tej pozycji stricte do literatury faktu, gdyż jest to dla mnie bardziej jednak utwór o charakterze autorefleksyjnym. Ma się wrażenie, że momentami sprawozdanie z miejsca walki przeistacza się w powieść i osobiście uważam, że są to zdecydowanie rzeczy, które windują "Depesze" na sam szczyt jeśli chodzi o reportaże. Kiedy już założymy, że mamy do czynienia jednak z reportażem, bo bądź co bądź Michael Herr był korespondentem na wojnie wietnamskiej to wypada zwrócić uwagę na kolejną zaletę jego dzieła. Książka Herra w takim ujęciu to rzadko - przynajmniej przeze mnie - spotykany "reportaż środka". Zwykle tak bowiem jest, że autorzy reportaży bądź to starają się zachować neutralność co do opisywanego tematu, bądź też jednoznacznie dają wyraz swojemu do niego ustosunkowaniu. Bardzo rzadko udaje im się poruszać w swych sprawozdaniach gdzieś po środku, na styku tych dwóch podejść. Z tego też względu tym bardziej właśnie Michael Herr zasługuje na uznanie za sposób przedstawienia tematu, bo osobiście trudno mi sobie wyobrazić bym potrafił zachować taką postawę będąc na jego miejscu. Reporter wojenny jego pokroju jakby na to nie patrzeć bierze czynny udział w wojnie, co zresztą w "Depeszach" jest aż nadto zauważalne. Zawiązuje on podczas wykonywania swej pracy przyjaźnie, sojusze, angażuje się emocjonalnie, wyrabia sobie zdanie na temat tego co dzieje się w toku działań wojennych.



Wydawnictwo roku : Dowody na istnienie 





Nazwaliśmy nasze wydawnictwo Dowody na Istnienie, bo uważamy, że reportaż to „dowód na istnienie”. Człowieka i świata. Nazwa wzięła się z tytułu książki Hanny Krall.

Wydajemy literaturę faktu – z Polski i ze świata. Doceniamy autorów uznanych i dajemy łamy debiutantom. Nasi autorzy piszą o tym, o czym nie mamy pojęcia, choć wydarzyło się tuż obok lub na drugim końcu świata, na który nigdy nie dotrzemy.

Fanom reportażu przywracamy książki z kanonu literatury faktu. Uważamy, że dzięki nim poznają różne sposoby opisywania świata. To książki głośne, które warto przeczytać na nowo, ale i książki zapomniane, które warto mieć w swojej bibliotece.

Kilka razy w roku prezentujemy czytelnikom autorski wybór literatury czeskiej Mariusza Szczygła w serii Stehlík. Powieści, opowiadania, reportaże czyli najlepsze książki, jakie twórca serii przeczytał u naszych południowych sąsiadów.

Nasze książki non-fiction sprawiają, że czytelnik może przez jakiś czas być kimś innym. Wejść w cudze życie. Prawdziwe, niezmyślone. Jesteśmy przekonani, że sprzyja to empatii i rozumieniu świata.

Zapraszamy do lektury!

Zespół Dowodów na Istnienie - źródło


Ja ze swojej strony polecam znakomite książki, które ukazały się właśnie nakładem Dowody na istnienie, czyli : Projekt. Prawda - Mariusz Szczygieł, Dwa razy życie - Aleksandar Hemon, Wielki przypływ - Jarosław Mikołajewski , Schodów się nie pali - Wojciech Tochman, Kuba. Syndrom wyspy - Krzysztof Jacek Hinz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz