wtorek, 6 grudnia 2016

Egipt: haram halal - Piotr Ibrahim Kalwas








Doskonale czyta się tą książkę, a to przede wszystkim dlatego że autor nie sili się na udawanie, że nie jest jakoś ustosunkowany do opisywanych tu kontrowersji, które niesie ze sobą kultura charakteryzująca mieszkańców Egiptu i całego regionu. Widać, że emocjonalnie traktuje poruszane tu kwestie, co wiąże się pewnie z faktem iż on sam z jednej strony kocha ten świat, a z drugiej strony trudno mu podchodzić obojętnie do obecnych w nim absurdów i anachronizmów rodem ze średniowiecza, które dodatkowo często przyczyniają się do krzywdy ludzkiej. A może właśnie ze względu na tę miłość odczuwa potrzebę piętnowania "ropiejących ran" na egipskim organizmie. "Krytykuj z miłości" - pisze przecież sam autor w "Outro" i coś w tym rzeczywiście jest.

 
Przyznam szczerze, że spodziewałem się zupełnie innej książki. Liczyłem na literaturę w rodzaju dzienników, luźnych refleksji, swego rodzaju slajdów z życia polskiego muzułmanina w Aleksandrii. Okazało się tymczasem, że mam do czynienia ze zbiorem wyrazistych i mocnych reportaży z najwyższej zresztą półki. Czy w związku z tym czuję się rozczarowany? W żadnym wypadku ! Część z tych tekstów ukazała się wcześniej na łamach Gazety Wyborczej i Dużego Formatu, ja natomiast czytałem je wszystkie poraz pierwszy, a niemal każdy z nich z rozdziawioną gębą. Nie same jednak tematy tutaj poruszane zrobiły na mnie takie wrażenie, gdyż świadomość że w niektórych rejonach naszego świata dzieją się takie rzeczy posiadam nie od dziś. Mój odbiór tego wydawnictwa spotęgowany został przez emocjonalny, czasem wręcz bardzo intymny styl Piotra Ibrahima Kalwasa. Ma się poczucie oglądania świata do którego autor zaprasza nas pozwalając razem ze sobą patrzeć na toczące się tu historie z własnej, bezpośredniej perspektywy. Możemy wręcz poczuć się tak jak byśmy żyli obok bohaterów tych historii i razem z nimi przerabiali dylematy dotyczące pogodzenia własnej intuicji, osobistych granic, poglądów z twardymi warunkami narzucanymi przede wszystkim przez religię dominującą w Egipcie. Może nie tyle nawet chodzi o samą religię, ale bardziej o ludzi którzy ją interpretują w mocno kontrowersyjny sposób i w rezultacie starają się cofać człowieka do średniowiecza. Tak to się już dzieje,  że kiedy władza i religia znajdą się w rękach osób z jednej, dominującej do tego grupy wpływów to z takiego połączenia nie wychodzi zwykle nic dobrego. Dochodzi wtedy do absurdów na miarę tych opisywanych przez Piotra Ibrahima Kalwasa. 

Egipt w reportażach zebranych w tym zbiorze jawi się jako kraj nader interesujący,  nęcący egzotyką i przepyszną kuchnią. Kraj mocno osadzony w historii, z bogatą kulturą i kontraktami społecznymi, zdecydowanie warty naszej uwagi i nie dający się zastanawiać nad tym czy warto go poznać,  bo jest co zwiedzać, zobaczyć, zbadać. Posiada również bogatą tradycję, która z jednej strony jest głównym atutem tego państwa i buduje jego tożsamość nawet mocniej niż w przypadku innych znanych mi narodów, a jednocześnie tradycja ta jest jego największym bodaj przekleństwem. Cofa ona bowiem mieszkańców tego regionu do wieków conajmniej średnich i blokuje rozwój znacznej części zamieszkujących ten kraj grup społecznych. Można by tutaj wymieniać wszystkie wątpliwe w przypadku świadomego, rozwijającego się społeczeństwa zwyczaje, normy, nieliczne regulacje wzajemnego współżycia, ale myślę że szczegóły chętnie poznacie sami z kart tej książki. Ja tymczasem chciałem odnieść się do istoty problemu z mojej prywatnej perspektywy. Kalwas bowiem na przykładzie swej książki pokazuje, iż to co sprawdza się w społeczeństwach europejskich, czy też na przykład w Stanach Zjednoczonych,  to znaczy demokracja i pluralizm,  niekoniecznie znajduje zastosowanie w przypadku społeczeństw arabskich,  gdzie w toku tzw. Arabskiej Wiosny doszło do wzrostu znaczenia radykalnych odłamów islamu. Wynika to przede wszystkim z faktu,  iż zostały obalone bądź naruszone reżimy, które wprawdzie z jednej strony dopuszczały się nieraz bestialskich praktyk na swych własnych obywatelach, to jednak jednocześnie za pomocą tych praktyk dyktatury te nie pozwalały na konkurencyjną wobec nich działalność radykalnych islamistów. Może to zabrzmieć kontrowersyjnie,  albo bardziej może zabrzmi smutnie z ust człowieka kochającego wolność ( czyli mnie :D),  ale przykład Egiptu pokazuje,  że duża część społeczeństw arabskich nie jest przygotowana na demokrację i swobodę decydowania o samym sobie. Często po obaleniu jednej dyktatury ludzie tu mieszkający szukają nowego zwierzchnictwa i zależności. W tym przypadku z pod władzy Armii oddają się pod władanie przywódców religijnych. Ten inny reżim, czyli odczłowieczona wersja islamu jest jeszcze bardziej represyjny,  a to paradoksalnie wydaje się ludziom zupełnie nie przeszkadzać. Tylko niewielki odsetek mieszkańców tego regionu odnajduje się w umiarkowanym i wolnościowym wydaniu państwa opartego na systemie demokratycznym. Nie jest to jednak siła znacząca na chwilę obecną i w globalnym rozrachunku zostaje często zdławiona. 

Mocno polecam książkę "Egipt: haram, halal", bo poza przedstawionymi powyżej przeze mnie kwestiami autor zawiera tutaj wiele ciekawostek dotyczących choćby zwykłego, codziennego życia w tym kraju. Potrafi przy tym zaciekawić czytelnika. Poza tym książki wydawane przez Wydawnictwo Dowody na Istnienie to gwarancja jakości i jeszcze się nie zawiodłem na żadnej pozycji, która ukazała z ich rekomendacją. Lektura książki Piotra Ibrahima Kalwasa podtrzymuje tą regułę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz