wtorek, 19 lipca 2016

Przewieszenie - Remigiusz Mróz








Jednak postanowiłem dać szansę tej serii Mroza mimo że "Ekspozycja" średnio mi się spodobała i dobrze zrobiłem bo "Przewieszenie" wciągnęło mnie już bez reszty. Mało tego, polubiłem tego bondowskiego Forsta - nawet bardzo :) Remigiusz Mróz udowodnił, że jest pisarzem płodnym, ale przede wszystkim jednak pokazuje swój ogromny talent jeśli chodzi o tworzenie historii, które trzymają czytelnika w napięciu od pierwszej strony do ostatniej. Kiedy już dobrniemy do końca kolejnej jego powieści, za każdym razem pozostaje uczucie niedosytu, niemal tak silne jak to które swego czasu towarzyszyło mi kiedy kończył się kolejny odcinek Homeland. Na całe szczęście ten akurat autor nie ma w zwyczaju pozostawiać czytelnika z takim uczuciem zbyt długo i tworzy całe serie. Robi to przy tym w imponującym tempie twórczym. Jedni z tego powodu narzekają, inni dziwią się, a niektórzy nawet potępiają. Ja natomiast należę do tej grupy, która jest mu za to wdzięczna i nie ma dość.


Seria z komisarzem Forstem to historia pojedynku toczonego pomiędzy - z jednej strony - jednym z najbardziej chyba wyrazistych śledczych jeśli chodzi o współczesną literaturę gatunku w Polsce ( Forst właśnie ), a tajemniczym i odrażającym indywiduum - po stronie drugiej ( przez media został on okrzyknięty "Bestią z Giewontu" ). Pojedynek ten toczy się pośród górskich szczytów, a ściślej rzecz biorąc w polskich i słowackich Tatrach. Remigiusz Mróz już na wstępie nie pozostawia nam złudzeń, informując że szlaki tatrzańskie schodził wzdłuż i wszerz, co zresztą daje się odczuć i nawet taki ktoś jak ja, który jest raczej z górami słabo obeznany ( choć w nich mieszkam :D) nabiera wraz z czytaną lekturą ochoty na zaznajomienie się z opisywanymi szlakami. Nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić jaką frajdę musi mieć z czytania tej książki "Górołaz", skoro "Przewieszenie" tak mocno działa na skromnego "turystę".


Akcja "Przewieszenia" rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, kiedy zakończyła się "Ekspozycja", a trzeba przyznać, że Remigiusz Mróz zafundował finałem pierwszej części prawdziwy szok dla czytelników. Nie napiszę jaki był ten finał, bo nie chce nikomu spojlerować, ale powiem tylko tyle, że na moje usta cisnęło się "W. T. F.?!". Kto z Was czytał "Ekspozycję" - You know what I mean. Zaraz na początku "Przewieszenia" okazuje się, że sprawca zbrodni z części pierwszej niekoniecznie został ujęty przez wymiar sprawiedliwości i mimo, że w więzieniu z pewnością nie przebywa człowiek, którego można by uznać za niewinnego to "Bestia z Giewontu" ciągle przebywa na wolności i właśnie zaczyna swoje łowy w górach. Nie muszę chyba mówić, że celem jego polowania nie są bynajmniej zwierzęta. Kiedy kolejne osoby giną na tatrzańskich szlakach, to szybko wszyscy zainteresowani orientują się ze to nie są wypadki, ale właśnie wynik działań tegoż psychopaty. Forst wraca więc do gry, a wkrótce okaże się, że nikt kto go zna nie może czuć się bezpieczny, a jakby tego było mało - on sam też znajdzie się na celowniku prokuratury. W tym miejscu ugryzę się w język, bo już i tak chyba zbyt dużo zdradziłem i dalszych wydarzeń nie będę tu przytaczał. Powiem tylko tyle, że książka dostarcza wielkich emocji, a czytelnik będzie wraz z głównym bohaterem świadkiem spisku, który zatacza szerokie kręgi i z pewnością nie starczy tej książki żeby odnaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania.


Kluczową sceną za którą uwielbiam "Przewieszenie" jest kończąca część pierwszą scena tocząca się na na Buli pod Rysami, gdzie autor rozpisał pojedynek dwóch silnych charakterów stojących po dwóch stronach barykady z maestrią której nie powstydziłby się sam Jo Nesbo. Jeśli przeczytacie tą książkę, to zobaczycie o czym mówię. Jak dla mnie szacun dla Remigiusza Mroza za oddziaływanie na wyobraźnię czytelnika w tym fragmencie. Na usta ciśnie mi się " Czapki z głów! ". Nie jest jednak tak, że dla jednego momentu warto czytać tą książkę, bo całość jest równie emocjonująca i cieszy fakt, iż Wiktor Forst tym razem jest bardziej w stylu Stallone z "Na krawędzi" niż jego kreacji z "Rambo". Wolę osobiście jeśli ten śledczy toczy pojedynek z "Bestią" w sposób nacechowany napięciem i wymagający umiejętności wejścia w umysł psychopaty niż tak jak miało to miejsce w "Ekspozycji", gdzie wszystko toczyło się w klimacie nieprawdopodobnych pościgów i fajerwerków. Ten Wiktor Forst z "Przewieszenia" jest po prostu bardziej realny. Pozostali bohaterowie tej książki to również zestaw świetnie skrojonych postaci na czele z głównym antagonistą Wiktora - "Bestią z Giewontu", a także jego zwierzchnikiem - Osicą, czy choćby prokuratorką Dominiką Wardyś - Hansen. Naprawdę składają się oni razem na świetnie skrojoną, rasową można nawet śmiało powiedzieć powieść sensacyjną, bo bliżej chyba jednak do tego właśnie gatunku serii z komisarzem Forstem niż do do kryminału.

 
"Przewieszenie" czyta się jednym tchem, a bardziej otwartym czytelnikom proponuję również eksperyment z audiobookiem. Gosztyła jest moim zdaniem genialnym interpretatorem powieści Mroza i ten duet sprawdza się znakomicie. Jest między tą dwójką chemia niczym pomiędzy Chyłką i Zordonem, znanym nam z innej świetnej serii autorstwa Remigiusza Mroza. No to było super, a teraz pora na "Trawers".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz