środa, 2 marca 2016

Zawsze nie ma nigdy - Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak









Pilch to taki pisarz, którego  albo się uwielbia, albo też kompletnie nie trawi. Takie przynajmniej są moje doświadczenia, kiedy słucham opinii osób, którym chciałem go polecić, albo sami mi go odradzali. Ja należę do tych, którzy go uwielbiają. Wprawdzie nie miałem okazji czytać wielu jego pozycji, natomiast to co padło moim łupem zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Zawsze cenię sobie poczucie humoru, odwagę i dystans do siebie i otaczającego świata, a Jerzy Pilch zdecydowanie te cechy posiada. Jeżeli dodamy do tego jeszcze prawdziwą maestrię w operowaniu formą, to jak dla mnie koktajl gwarantujący ucztę literacką. Gdybym miał wybrać najlepszego w tym temacie pisarza światowego to zdecydowanie będzie to Salman Rushdie, a w Polsce prym wiedzie właśnie Jerzy Pilch



"Zawsze nie ma nigdy" to tzw. wywiad rzeka. Nie ukrywam, że jestem pod tak pozytywnym wrażeniem tej książki, że żałuję iż objętościowo nie jest on zbyt obszerny. Z pewnością można było rozwinąć wiele wątków poruszanych przez Pilcha, ale z drugiej strony może właśnie to, iż wywiad ten miał tak naprawdę charakter luźnej, przyjacielskiej rozmowy wpłynęło na to, iż jest on tak przyjemny w odbiorze. W związku z tym nie ma co narzekać, a warto się podelektować póki rozmowa trwa, bo kiedy dobiega końca to pojawia się uśmiech na twarzy. No przynajmniej ja tak miałem :)



Pisarz dzieli się z nami refleksjami dotyczącymi całego życia, począwszy od dzieciństwa po czas obecny. Wpuszcza nas dość blisko do swojego intymnego świata, opowiadając nam o relacjach rodzinnych, koleżeńskich, a zwłaszcza o relacjach z kobietami, bo przecież temat ten jest dość mocno obecny w jego twórczości. opowiada nam o swoim stosunku do obecnej sytuacji społecznej w Polsce, zdradza wiele faktów ukazujących współpracę z "Tygodnikiem Powszechnym", czy też "Polityką". Cofa się do czasów młodości, ukazując kto i co go ukształtowało jako człowieka, a przez to również jako pisarza. Ponadto, rzecz bardzo interesująca, zwłaszcza dla mnie, opisuje wiele anegdot ukazujących relację pomiędzy środowiskiem literatów na przestrzeni dziesięcioleci. Zdradzę tylko, że nazwiska takie jak Herbert, Miłosz, Szymborska pojawiają się tu w trochę nowej, nieznanej może wszystkim odsłonie, jak choćby Szymborska organizująca towarzyskie "loteryjki" czy też serwująca zupki z proszku na imprezach.


Opowieść w której towarzyszy Jerzemu Pilchowi Ewelina Pietrowiak prowadzona jest ze wspomnianym wcześniej dużym dystansem i przeogromnym ładunkiem humoru. Sprawia to, iż potwierdziła mi się wizja Jerzego Pilcha, jako człowieka 'swojskiego' , choć może to określenie głupio zabrzmi,, ale sam zainteresowany wspomina kilkakrotnie właśnie w tym wywiadzie, że nie lubi tego etosu pisarza nadludzkiego, odrealnionego. On jest zwykłym człowiekiem, który w wolnym czasie popatrzy nawet na durny program w TV celem rozrywki, ale za to kiedy zasiada do pisania to staje się ( przynajmniej dla mnie ) literackim idolem :) Polecam szczerze!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz